Najnowsze komentarze
Panie Januszuu ale to jest piękne!...
PACHOL: dzięki za podpowiedź, zast...
Hej,ja założyłem def. z firmy Lost...
Jeśli masz problem ze wrzucaniem z...
IrekST: dzięki za informacje odnoś...
Więcej komentarzy
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

02.10.2015 14:47

Jesień

Jesień i trzynaście miesięcy. Czas na podsumowanie.

Jesień. Czas na pisanie podsumowań. Tylko, jak ja mam napisać podsumowanie, jak nie napisałem na wiosnę żadnego wstępu? Mimo to, jakoś spróbuję. No to, jeszcze raz.

Jesień. Rano, gdy wstaję do pracy, dachy domów są pokryte szronem. W tej sytuacji, Hania (czyli moja Honda CB500) stoi w garażu, a do pracy jeżdżę katamaranem. Słabo, bo jak wracam to jest zawsze piękna, słoneczna pogoda. Szkoda trochę, bo dni już krótkie. Po powrocie obiad, szybkie ogarnięcie tematów, a i tak zaraz robi się ciemno i zimno. To chyba właśnie jest ten czas na napisanie podsumowania. Choć nie zamierzam popełniać czegoś takiego jak „koniec sezonu”. Sezon się skończy, jak białe takie z nieba poleci, a rozpocznie, jak tylko to białe się stopi. Tak więc jesień jest pierwszym z powodów do pojawienia się tego wpisu. Drugim jest to, że całkiem niedawno, minął rok, od kiedy dołączyłem do zacnego grona motocyklistów. We wrześniu poprzedniego roku zdałem egzamin na kategorię A, po czym natychmiast, nie czekając na to aż dokument przyjdzie, pognałem w celu nabycia drogą kupna, umówionej już Hanny Cebulkowej.

Przez ten rok zasadniczo niewiele się działo. Albo inaczej, działo się wiele, ale drobnych, zwykłych rzeczy. Nigdzie dalej nie byłem. Nie byłem na żadnym zlocie. Niewiele jeździłem w grupie 2-3 motocykli i ani razu w większej. Mimo to, ten rok z haczkiem uważam za udany. Przejechałem ponad 7 tysięcy kilometrów, co jak na kręcenie się „w koło komina” uważam za udany wynik. Zaliczyłem jedną, na szczęście bardzo niegroźną, parkingową glebę. Spaliłem sterownik ogrzewania manetek (niech żyje zgrabność w posługiwaniu się multimetrem). Więcej rzeczy udało mi się nie popsuć. Myślę, że w miarę dobrze poznałem się z Hanią, a co więcej, jazda za każdym razem sprawia mi przyjemność. No dobrze, ze 2 czy 3 razy byłem chory i zmęczony, wtedy jazda była dla mnie koniecznością i chciałem już być na miejscu.

Nie powiem, marzy mi się mocniejsza maszyna (Tracer albo CBF1000, albo inne cuś), ale choć moje małżeństwo z Hanią, było z rozsądku, to dość szybko przyszło uczucie. Myślę, że jeszcze przez następny sezon się z nią nie rozstanę. Jedyne co postanowiłem zmienić, to wypuścić się w jakieś dalsze trasy. I oczywiście opisać je tutaj.

Komentarze : 4
2015-10-05 23:56:27 Janusz_Cebulak

Zgodnie z sugestią powrzucałem. Chwilę to zajęło, bo okazało się, że nie mam praktycznie żadnych fajnych fotek. Musiałem Hanię zabrać do lasu. Na sesję.

2015-10-02 23:43:35 left 4 dead

co prawda to prawda. ale osobiście uważam, że na CBF nie musisz obawiać się, że zostaniesz na początku tylko mistrzem prostej, to nie taki ''litr'', nie ma co czynić założeń. nawet mój, choć mocniejszy - też jeszcze zalicza się do grona łagodnych motocykli. kiera jest wysoko i siedzi się prosto, co daje dużo kontroli. a moc ? moc w rzędowej czwórce aż tak nie przeraża.
powodzenia w dalszych przemyśleniach i powrzucaj jakieś fotki cebulki :)

2015-10-02 23:05:21 Janusz_Cebulak

left 4 dead: Dzięki za opinię. Tak właśnie myślałem, że jak już, to wersja po liftingu. Najprawdopodobniej, gdzieś za rok, jak dobrze pójdzie, będę nową sztukę "kupował". Raty leasingowe sobie w koszty wrzucę, a i część VATu przy okazji odzyskam. No chyba, że najdzie mnie przez ten czas na co innego. Na razie się nie spieszę, bo wciąż nie wykorzystuję możliwości mojej obecnej maszyny. Kupić litra i zostać "miszczem prostej" to bez sensu zupełnie. No chyba, że jakiegoś cruisera, one nie są stworzone do skręcania ;) A po za tym czuję, że jeszcze na litra jak dla mnie za wcześnie. Za młody i za głupi jestem ;)
Pozdrawiam

2015-10-02 22:24:03 left 4 dead

fajnie. CBF1000-czką z 2009r, o której wizualnej bezpłciowości napisano gdzieś ''jest jak wojownik Ninja - postawiona na zlocie staje się niewidzialna'' jeździłem parę dni temu i w przeciwieństwie do Tracera wpadłem w zachwyt. przesiadłem się wprost z mojego Zeta i ogarnęła mnie Nirvana. to motocykl, który niczego nie udaje. biegi wchodzą poezja, silniczek pracuje jedwabiście gładko, siedzenie wygodniejsze od fotela przed TV, zawieszenie wybiera miękko nierówności. co dziwne mimo słabszej mocy nie odczułem aż tak braku powera - CBF jest elastyczna i ma nawet wystarczająco mocny dół do codziennej jazdy. myślałem, że się będę nudził, ale nic podobnego - CBF jest tak spokojna i pewna, że aż do bólu ogarnialna i przewidywalna. po Twojej CB500 o CBF600 nawet bym nie myślał - tylko tysiączka.
z tym, że ja celowałbym w wersję po lifcie, powyżej 2011r - ma przeprogramowany wtrysk i 9 koni więcej.
moje odczucia są dowodem na to, że obiegowe opinie o motocyklach są huja warte

  • Dodaj komentarz